Grudzień, Święta Bożego Narodzenia, czas prezentów… Właśnie w tym duchu niesamowity prezent zrobili swoim fanom Rolling Stonesi. 2 grudnia ukazał się ich nowy – pierwszy od ponad dekady – studyjny album, „Blue & Lonesome”. Nas powinien ten prezent cieszyć szczególnie, bo płytę od deski do deski wypełnia blues.
Trzy dni. Tyle wystarczyło Stonesom by nagrać ten album – w dzisiejszych czasach, szczególnie w przypadku takiej mega-gwiazdy, jest to rzecz praktycznie nie do pomyślenia. Nagrań dokonano w zeszłym roku także w grudniu w studiu British Grove Marka Knopflera, rzut kamieniem od miejsca, gdzie The Rolling Stones stawiali swoje pierwsze kroki grając w pubach i klubach. W nagraniach udział wzięli, oczywiście, Mick Jagger, Keith Richards, Charlie Watts i Ronnie Wood, a towarzyszyli im sprawdzeni session mani znani z koncertów zespołu, Darryl Jones na basie oraz Chuck Leavell i Matt Clifford na klawiszach. W jednym utworze – „Everybody Knows About My Good Thing” – pojawia się też Eric Clapton, który w studio obok nagrywał własną płytę.
Kiedy w 1964 roku na sklepowe półki trafiła płyta „The Rolling Stones – England’s Newest Hit Makers” wypełniły go w przytłaczającej większości covery, z których dużą część stanowiły klasyki bluesa – „I Just Want To Make Love To You”, „I’m A King Bee” czy „Honest I Do”. Teraz, po ponad pięćdziesięciu latach od debiutu, Stonesi wrócili do korzeni i sięgnęli po repertuar z tej samej beczki – utwory takich ikon bluesa jak Jimmy Reed, Willie Dixon, Eddie Taylor, Little Walter czy Howlin’ Wolf. Całość jest fantastycznie zagrana, na sto procent, z pazurem i brudem pod palcami, i tak też brzmi, jak nagrania vintage, które ktoś wyciągnął po kilku dekadach spod łóżka.
Prawie pięć gwiazdek na AllMusicGuide, a więc najwyższa nota od wielu lat, jeśli mowa o studyjnych płytach Stonesów, kilkaset pięciogwiazdkowych recenzji na Amazonie, zachwyceni recenzenci branżowych pism, ba, nawet poruszeni prowadzący poranne programy informacyjne w komercyjnych telewizjach… Dodajmy do tego kolekcje ubrań ze słynnym językiem, tym razem w wersji blue, w popularnych odzieżowych sieciówkach i okaże się, że świat zwariował na punkcie bluesowych Rolling Stonesów. I znowu, bluesfanów powinno to cieszyć, bo dzięki temu słowo blues przedostało się do mainstreamowych mediów, a Rolling Stonesi, tak samo jak przed laty, wykorzystali swoją popularność, żeby przypomnieć ważnych dla gatunku, a – nie oszukujmy się – szerzej nieznanych artystów. I choćby tylko za to należą się im wielkie ukłony. Niektórzy wieszczą, że to będzie ostatni studyjny album The Rolling Stones – jeśli tak, zostawiają fanów z nie lada gratką. Jeśli ktoś jeszcze szuka prezentu świątecznego dla bluesfana, właśnie go znalazł. Tym bardziej, że płytę można nabyć także w imponującej wersji Deluxe, w ciekawym opakowaniu i z obszernym materiałem zdjęciowym. (pd)
Opublikowano: 2016-12-23 11:33:53
Wydawca: Universal Music
Posłuchaj: www.universalmusic.pl