Wytwórnia Warner to jeden z potentatów światowego rynku fonograficznego, w katalogu którego znaleźć można nazwiska największych gwiazd współczesnej muzyki. Nie brakuje tam również bluesa, często w zaskakującym wykonaniu. Takim zaskoczeniem jest z pewnością Chris Rea, bo chyba niewielu słuchaczy kojarzy go z bluesem. Warto poznać go od tej strony, tym bardziej, że lada dzień będzie go można posłuchać na żywo – 5 lutego wystąpi w warszawskiej Sali Kongresowej prezentując materiał z albumu „Santo Spirito Blues”.
„Looking For The Summer”, „Josephine” czy nieśmiertelne „Road To Hell” – za te popularne piosenki Chris Rea cieszy się szczerą miłością polskich radiosłuchaczy. Choć to ciekawe, bo gitara slide czy szorstki, bardzo bluesowy wokal nie są zwykle domeną idoli masowej świadomości. Masowy nie był też dwupłytowy album „Dancing Down The Stony Road”, który Rea wydał dziesięć lat temu zaskakując i fanów i krytyków najgłębszym, najbardziej mrocznym bluesem jaki ukazał się na początku nowego tysiąclecia. To była niezwykle mocna płyta, a jej echa słychać w twórczości Brytyjczyka do dziś, łącznie z nową, utrzymaną w podobnym klimacie produkcją „Santo Spirito Blues”. Co znajdzie tam słuchacz? Odrobinę użytej ze smakiem elektroniki i morze bluesowego feelingu, czyli muzykę w sam raz na nowe tysiąclecie.
Dużym nazwiskiem ze stajni Warnera, choć kojarzonym bardziej z bluesem niż popem, jest Keb’ Mo’. I tu znowu niespodzianka, bo na przekór skojarzeniom, jego nowa płyta „The Reflection” jest bardziej popowa, niż bluesowa. Ot ciekawostka. Jeśli ktoś na debiutanckiej płycie zamieszcza aż dwa pięknie zrobione utwory Roberta Johnsona – dodajmy na płycie, która w 1994 roku zdobyła bluesowego Oscara, czyli nagrodę W.C. Handy’ego w kategorii „Najlepszy Bluesowy Album Akustyczny Roku” – nie powinien się dziwić, że przykleja sobie na czoło etykietkę „lidera ruchu bluesowego odrodzenia”. Z tą etykietą Keb’ Mo’ zmaga się od lat i pewnie nie wszystkim jego fanom jest z tym w smak. Może dlatego nowy album zbiera wśród nich mieszane recenzje. Z drugiej strony, jeżeli przestaniemy wymagać, by Mo’ kurczowo trzymał się bluesa – czego od dłuższego czasu nie robi, nagle naszym uszom ukaże się piękna, piosenkowa płyta, na której popowe melodie mieszają się z odrobiną soulu czy dobrym jazzem, wypływającym choćby spod palców giganta gitary basowej, Marcusa Millera. I chyba właśnie tak warto na ten album patrzeć.
Strzałem w dziesiątkę Warnera w kategorii „słynna postać śpiewa bluesa” okazał się serialowy doktor House, czyli Hugh Laurie, którego płyta „Let Them Talk” jest jednym z najlepiej sprzedających się albumów bluesowych ostatnich lat. Teraz słupki sprzedaży będą miały okazję jeszcze wzrosnąć, bo na rynku pojawiła się nowa, specjalna edycja płyty z bonusowym krążkiem DVD zawierającym interesujący film dokumentalny, w którym Laurie odwiedza najciekawsze zakątki Nowego Orleanu. Podróż aktora przeplata się z fragmentami kameralnego koncertu w knajpie Latrobe’s, oczywiście z udziałem gości – genialnego Toma Jonesa czy Irmy Thomas. Kiedy dodać do tego cztery nowe piosenki zamieszczone na płycie audio, w tym jedną wersję live, nie ma co się wahać – warto postarać się właśnie o tę wersję.
Przemek Draheim
P.S. Zachętą do obejrzenia bluesowej podróży Hugh Laurie’go niech będzie dostępny na YouTube trailer filmu.
Opublikowano: 2012-02-03 09:41:01
Wydawca: Warner Music Poland
Posłuchaj: Odsyłacze w tekście